Cześć!
Jako, że zjechaliśmy już całą Basse-Terre, choć wiadomo, że wszystkiego na pewno nie udało nam się zobaczyć oraz zwiedzaliśmy wschodnią część Grande-Terre, to nie pozostało nic innego jak wybrać się na wycieczkę po jej północnych rejonach.
Pierwszym etapem dnia było dostanie się do ciekawie położonej plaży Port du Enfer. Jest ona niemal wciśnięta w ląd, a morze wpływa wąskim przesmykiem. Bardzo fajny jest również widok z góry na to wejście. Polecamy każdemu, aby zatrzymać się na poboczu i zrobić parę zdjęć;)
Kolejnym punktem był najbardziej na północ wysunięte miejsce na Gwadelupie, Grande Viglie. Zostawiliśmy samochód na, prawie pustyn parkingu, jako że była dość wczesna godzina i ruszyliśmy do punktu widokowego, do którego droga wiodła ścieżką wśród zarośli. Warto założyć jakieś buty z twardą podeszwą, bo na trasie jest sporo ostrych kamieni i wystających korzeni krzewów. Na samy końcu czeka panorama na wysokie klify i bezkres oceanu.
Miejscem następnym na liście była…stacja benzynowa, bo powiemy szczerze, że zaczęliśmy się powoli martwić jako, że przez większą część trasy nie widzieliśmy żadnej, a bak robił się pusty. Na szczęście w miasteczku Anse-Bertrand natrafiliśmy na jedną i spokojnie mogliśmy ruszyć w dalszą trasę.
Kierując się powoli w stronę naszego miasteczka postanowiliśmy się zatrzymać w Port Louis na plaży Du Souffleur. Jest ona dość długa i szeroka, wiec łatwo jest znaleźć kawałek miejsca do rozłożenia ręczników. Uwaga na fale, bo są one tutaj silne i mocno wciągają do wody, a zejście z plaży jest skokowe i w jednym momencie wpada się po pas. Można tu zobaczyć ludzi serfujących na deskach i pływających na skuterach. Bardzo fajne miejsce na spędzenie kilku godzin i cieszeniu się karaibskim klimatem. Zwłaszcza, że w okolicy rozstawia się foodtruck z kanapkami, grillowanym mięsem czy innymi przekąskami.
Samochód na takim wyjeździe to spore ułatwienie, dlatego wykorzystaliśmy go, aby następnego dnia zobaczyć jakie plaże znajdują się w naszej okolicy, a na które spacer byłby zbyt czasochłonny. Pierwszą była plaża De Bois Jolan, o której więcej w kolejnym wpisie. Co najciekawsze i o czym chcieliśmy napisać to kokos, który chwilę przed naszym przyjściem musiał spaść z palmy. Ponad 20 minut męczyliśmy się, żeby go rozbić, ale jak już się udało, cieszyliśmy się świeżą wodą kokosową i soczystym miąższem.
Po obiedzie obraliśmy kierunek przeciwny i plażę Petit-Havre. Mało miejsca do zaparkowania jak i plażowania, choć położenie w niewielkiej zatoczce jest bardzo urokliwe. Kolejny raz spotkaliśmy surferów ze swoimi deskami, którzy tylko czyhali na co większe fale.
Tak oto mijają kolejne dni naszej karaibskiej przygody. Niestety wkrótce oddajemy samochód, ale nie martwimy się tym zbytnio, bo czeka nas jeszcze tydzień cieszenia się urokami Sainte-Anne i okolicznych plaż.
Do następnego, pozdro!